Moim zdaniem 50% oszczędności to liczba, do której należy dążyć i staram się to robić jak najczęściej.
10% - oszczędności na emeryturę
10% - oszczędności na krótkoterminowy fundusz awaryjny
25% - spłata kapitału hipotecznego
5% - oszczędności na planowane duże zakupy
Nadpłacam kapitał tak, że 25% mojego dochodu idzie na spłatę kapitału, a odsetki od kredytu hipotecznego/ubezpieczenie domu traktuję oddzielnie jako kolejny wydatek w moim budżecie. Dzięki temu agresywnemu harmonogramowi spłat, dom, który kupiłem 2 lata temu, będzie w całości spłacony za kolejne 9 lat. Posiadam jeszcze jedną nieruchomość, którą spłaciłem w ten sam sposób i zbieram na nią czynsz jako dodatek do mojego dochodu. Zacząłem od małego domu w mieście, na który było mnie stać, ale teraz mam znacznie większy dom, na który nadal mnie stać.
Fundusz awaryjny nie musi być większy niż 6 miesięcy wydatków, czyli 3 miesiące dochodu, jeśli twoje wydatki stanowią tylko 50% twojego dochodu. Ja trzymam 6 miesięcy wydatków w stanie płynnym, a kolejne 12 w inwestycji o niskim ryzyku. Kiedy już masz swój fundusz awaryjny, możesz dodać ten procent do innej kategorii (powiedzmy 15% na emeryturę i 10% na planowane duże zakupy), albo możesz go przefinansować. Miałem kilka katastrof, które uszczupliły ten fundusz, więc lubię mieć dodatkowe 12 miesięcy dochodu do dyspozycji.
Ostatnie 5% odkładam na potrzeby, które nie są regularnymi wydatkami. Jeśli chcę mieć samochód, oszczędzam 5% moich dochodów do czasu, aż będę mógł zapłacić za niego gotówką. Mam nieskończoną liczbę takich zachcianek, więc ustalam priorytety i kupuję je w kolejności, gdy mam dostępną gotówkę.
Powód, dla którego używam procentów, to skupienie się na tym, kiedy mój dochód wzrasta. Zamiast wydawać wszystkie dodatkowe pieniądze, na które mógłbym sobie pozwolić za każdym razem, kiedy dostaję podwyżkę. Zamiast tego zwiększam swoje wydatki tylko do 50%. Dużo trudniej było mi zaoszczędzić 50%, kiedy dostałem pierwszą pracę po studiach, ale teraz żyję całkiem wygodnie na tym procencie i mógłbym wziąć duży cios w moje dochody, zanim musiałbym dokonać znaczących zmian w moim stylu życia.